Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Misja Gilberta: God, save the Queen.

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Go??
Gość




Misja Gilberta: God, save the Queen. Empty
PisanieTemat: Misja Gilberta: God, save the Queen.   Misja Gilberta: God, save the Queen. EmptyPią Lip 12, 2013 10:03 pm


    POZIOM TRUDNOŚCI: Średni/trudny. Wyjdzie w praniu~
    CEL: Uratować Princessę.
    NAGRODA: Niespodziewanka.
    ZGON: Brak możliwości. Co najwyżej rany cięte, miażdżone i szarpane. Zależy od akcji.

Misja Gilberta: God, save the Queen. QhpUHUc

WPROWADZENIE; BRAK INGERENCJI UCZESTNIKA
Miejsce: Ulice Zszarzałych Slumsów, Piekło. Godzina: 23.47


Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGSpacerek po Piekle jak każdy inny. Gilbert sobie jak każdy inny. Czujny jak każdy inny Gilbert. Ów jakże czujny Gilbert sunął ciasną uliczką, w której ledwo się mieścił. Kroki stawiał ostrożnie, jakby coś wyczuwał; uszy położył po sobie, ogon nastroszył nieprzyjaźnie. I nie bez powodu - od dłuższego czasu podążały za nim trzy postacie odziane na czarno, wokół nich rozpościerała się tafla ciemnej mgły. Scena jak z wytanianych horrorów, czyż nie? Wilk śledzony był już od dłuższego czasu i dobrze o tym wiedział. Teraz tylko czekał na moment, kiedy będzie mógł zniknąć im z oczu i po prostu...
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGZ gardła chłopaka wyrwało się głucha warknięcie, kiedy gwałtownie zawrócił i skoczył ku nieznajomym, w locie wręcz zmieniając swoją postać na mniej... ludzką. Już po nich, co? Nagłe szarpnięcie porwało wilcze ciało w tył, uderzając nim w bruk; ciemne sylwetki otoczyły go nie pokazując swych twarzy, patrzyli na kłapiące paszczą zwierzę, które ujadało i tylko kombinowało, jak się do nich doczołgać, żeby te syry z dupy powyrywać. Na próżno.
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGCoś stuknęło, jak drewno o kamień. Dokładnie. Za jednym zamachem Vampa został zdzielony po łbie, po czym cały film się urwał, a ostatnim, co zobaczył były dwa bordowe krążki ślepiów.


AKCJA: START
Miejsce: Bliżej nieznane, gdzieś w Otchłani. Godzina: koło 4 rano


Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGObudziłeś się gdzieś w jaskini. Dokładnie pod podmytą przez morze skałą {mały obrazek}, gdzie z jednej strony otaczały Cię słone wody, którym nie było końca, a z drugiej niewielkie jeziorko pokryte cienką warstwą lodu, pod którą bynajmniej nie czekały gorące źródła, a lodowata woda pełna przeróżnych świństw, o których aż nie chce się myśleć! Dalej czekał Cię ciemny korytarz, który zaraz potem rozdzielał się na dwie odnogi - od prawej wiało ciepłem, od lewej - chłodem. Co do wyboru - podpowiedź znajduje się całkiem niedaleko. Radziłabym jednak przejść przez ten paskudny, dziesięciometrowy zbiorniczek albo płynięcie wpław nie wiadomo dokąd.
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGWracając jednak do szczegółów - na ścianach dookoła Ciebie widniało kilka słów ustawionych pod sobą w następującej kolejności; niektóre litery zostały wytłuszczone.

princessa
niewola
wieża
korona
pałac
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGRuszaj!
Powrót do góry Go down
Czarny Wilk
Nieudany Eksperyment

Czarny Wilk


Male Dołączył : 04/04/2013
Liczba postów : 2332
AKATSUKI : Zastępca; dowódca patroli.
Wzrost i waga : 158 cm. na ledwo 35 kg.
Partner : The truth is you could slit my throat. And with my one last gasping breath. I'd apologize for bleeding on your shirt...
~ wasza pieprzona wysokość.

Aktualny wygląd : PatrolMisja Akatsuki (nielegalny kontrahent)See you in hellDaylight's EndCatch me if You canSalon
Ekwipunek : Klucz do domu Takanoriego.
Inne : RelacjeKontaktObrażenia • Malinki na ciele. Dużo malinek. Taki dalmatyńczyk pod ubraniem. • Ślad po kłach na szyi, aktualnie zasłonięty przez bandaż. • zdarte gardło (efekt: nienaturalna chrypa)
Bestia : Jednorożec - Nutella Azor von Lerłamerlę, Rabbi - Mozart, Nekro - Laien.
Artefakt : Uniwersalny Kluczyk.
FUNKCJE : Kundel administracji; Mistrz Gry; Naczelnik Misji; Strażnik Elementu Otchłani; Uzupełnianie spisu rang specjalnych.

Misja Gilberta: God, save the Queen. Empty
PisanieTemat: Re: Misja Gilberta: God, save the Queen.   Misja Gilberta: God, save the Queen. EmptySob Lip 27, 2013 7:24 pm

- Yyyshh – stęknął, przesuwając smukłymi palcami po tyle głowy. Do teraz czuł się otępiale. Coś przeskakiwało mu wkuriwająco przed oczyma, fikając koziołki i robiąc salta zewsząd. Zamrugał więc prędko, zmrużył ślepia, w których wymalowała się istna furia. Niech to wszyscy diabli... Obrócił głowę bardziej na bok, uszy zatrzepotały, wsłuchując się w ciszę, która powoli zaczynała być irytująca dla Wilka. Nie od dzisiaj wiadomo, że są osoby, które po prostu nie potrafią siedzieć bezczynnie, a niefortunnym trafem on właśnie się do nich kwalifikował. Ostatni raz pogładził się po nowym guzie, a potem przerzucił się na plecy i z jęknięciem bólu wsparł na łokciach.
Pierwsze co mu się rzuciło w oczy to skaczące jak sarenki Bambi napisy na ścianach, które powróciły na swoje miejsca dopiero po paru porządnych sekundach. Gilbert w tym czasie zdążył setkę razy przetrzeć oczy, przekląć wszystkich bogów po dwa razy na łebek, a potem podnieść się do siadu, by przybliżyć twarz do dziwnych napisów. „Niewola”. Nie no, zarąbiście. Wszystko mi życzy jak najgorzej. A spal się w piekle, jaskinio. Z kolejnym westchnięciem, podniósł się, opierając rękę o kolano i wreszcie stojąc w pionie. Wszystkie kości zaprotestowały, gdy delikatnie unosił barki, chcąc się nieco rozruszać.
Co tu się znowu działo? Gdzie był? Po co? Dziura w umyśle zaczynała się rozprzestrzeniać. Oczywiście, pomijając, że on ledwie pamiętał, co na obiad wczoraj jadł, ale... mimo wszystko ucieczkę przed czarnymi gośćmi, z krwistymi tęczówkami powinien zapamiętać bardzo, khm, dobitnie. A nie pamiętał. Bynajmniej nie w chwili obecnej. Coś tam kojarzył, ale ostatecznie stwierdził, że ten upiór, który narodził mu się w głowie to jego teściowa.
Wieża... niewola... princessa... tutaj delikatne skrzywienie wpłynęło na jego usta, mhm... korona... pałac... Uniósł brew w górę. Mistrzem łamigłówek nie był, ale tym razem nie musiał się szczególnie wysilać. Gorzej, że gdy tylko się odwrócił, ujrzał morze. Gdy odwrócił się drugi raz, przed nim rozpiął się dziesięciometrowy most z lodu, po którym naprawdę nie chciał teraz przechodzić. Nie to, żeby się bał wody... on jej po prostu szczerze nienawidził. Jeśli wpadnę, pragnę przeznaczyć moją kolekcję znaczków pocztowych Takanoriemu, a kość przekazać Kundlowi i Natami. Amen. Zrobił delikatny krok naprzód. Lód zaskrzeczał pod jego butem, a Salvatore mimowolnie nabrał powietrza, jakby tak idiotyczna czynność w jakimś stopniu mogła sprawić, by stał się lżejszy.
Wiedział już z pewnością, że gdy trafi na drugą stronę, na tę upragnioną, stabilną ziemię, którą z chęcią by ucałował, padając na kolana... to zwyczajnie pójdzie w lewą stronę.
Powrót do góry Go down
Go??
Gość




Misja Gilberta: God, save the Queen. Empty
PisanieTemat: Re: Misja Gilberta: God, save the Queen.   Misja Gilberta: God, save the Queen. EmptySro Lip 31, 2013 12:47 pm

Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGW takich momentach i miejscach jak ten na pewno każdy tęskni za ciepłym łóżkiem, kubkiem kawy lub herbaty i dobrym filmem. Cóż, marzenia takie jak te się nie spełniają. Przyjemności po robocie, co nie? Do jaskini naleciało zimnej bryzy ze strony morza, które groźnie zaszumiało, a trochę wody obmyło buty szanownego Gilberta, który trzeźwo bynajmniej nie wyglądał. To załatwi się później, co nie? Światło skakało po ścianach, oświetlając krzyw napisy, czasem padając prosto na taflę lodu jakby poganiało chłopaka do ruszenia swojego zdezorientowanego zadka prosto w objęcia tego śliskiego jak cholera pola mordu. Kolejny zimny powiew i świst przypominający echo rozbijający się po ścianach korytarzy. Paskudne miejsce, prawda?
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGPierwszy krok zwiastował dobre i łatwe przejście sadzawki. Ale to, co zwiastował jakiś maleńki kroczek, a to, co faktycznie się wydarzy to przecież dwa różne światy. Pytanie brzmi tylko czy utrzymasz się w pozycji stojącej do samego końca? Niebo wyraźnie szarzało jakby zwiastowało tylko, o zgrozo, burzę stulecia. Jak wydać absolutnie nic nie stało po Twojej stronie i tak chyba zostanie do samego końca tej, jakże interesującej, przygody. Kolejnym krokiem wszedłeś już na lód, który niebezpiecznie zaskrzypiał, a gdzieś po drugiej stronie pojawiła się groźna rysa. Lekko się zawahałeś, stopy zaczynały się rozjeżdżać, a mimo to powoli brnąłeś do przodu. Szczerze mówiąc, lepszym sposobem byłoby przejechać na brzuchu, zamiast ryzykować upadkiem i załamaniem się lodu. Ale życie bez dreszczyka emocji do żadne życie, co nie?
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGByłeś na tyle ostrożny, że balansowałeś całym ciałem, ale zdecydowanie nie można było uniknąć spotkania z zamarzniętą wodą. Po dzielnie przebytych ośmiu metrach, tak tuż przed końcem tej mordęgi, lewa noga wystrzeliła do przodu, a Gilbertowe chuchro zaliczyło bolesny upadek. Idealnie na pęknięcie, które wcześniej się wytworzyło. Lód złowieszczo zaskrzypiał, a Twój tyłek zapadł się, mocząc się w tym mrozie. Masz jeszcze szansę się z tego wykaraskać. Zaparłeś się łokciami i wyciągnąłeś zadek z niewielkiej dziury, przy okazji odjeżdżając od niej na plecach. Będzie już łatwo, co nie?
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGWywlekłszy się na suchy brzeg, ruszyłeś prosto w lewy korytarz, z którego wiało jeszcze większym chłodem niż od morza, z którego strony dochodziły burki, szelesty i cholernie mocny wiatr, a to wszystko sumowało się w proste i przerażające słowo – sztorm. Szedłeś coraz głębiej, światła było coraz mniej i mniej, a chłód się nasilał. W pewnym momencie straciłeś grunt pod nogami, spadając zaledwie schodek niżej i przydeptując coś dziwnie miękkiego, co zaraz odezwało się po swojemu:
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylG
Czeeego? – przetarłszy zmęczone ślepia, dziewczyna (sądząc po głosie), zapaliła świeczkę zapalniczką, przyświecając nią twarz otumanionego Gilberta. Uniosła brew, uśmiechając się pod nosem. – Jesteś tu, żeby uratować tą całą księżniczkę? Kolejny książę strącony do lochów? Tylko... czemu zacząłeś od tyłu? Zamek jest na górze!

Misja Gilberta: God, save the Queen. 9aiFgE0

DANE OSOBOWE



    Imię i nazwisko: Leia Conforte
    Wiek: ok. 19 lat
    Rasa: Muzykant
    Znaki szczególne: » krwiście czerwone włosy

    _________________ » białe oczy
    _________________ » 182 cm ; 60 kg
Powrót do góry Go down
Czarny Wilk
Nieudany Eksperyment

Czarny Wilk


Male Dołączył : 04/04/2013
Liczba postów : 2332
AKATSUKI : Zastępca; dowódca patroli.
Wzrost i waga : 158 cm. na ledwo 35 kg.
Partner : The truth is you could slit my throat. And with my one last gasping breath. I'd apologize for bleeding on your shirt...
~ wasza pieprzona wysokość.

Aktualny wygląd : PatrolMisja Akatsuki (nielegalny kontrahent)See you in hellDaylight's EndCatch me if You canSalon
Ekwipunek : Klucz do domu Takanoriego.
Inne : RelacjeKontaktObrażenia • Malinki na ciele. Dużo malinek. Taki dalmatyńczyk pod ubraniem. • Ślad po kłach na szyi, aktualnie zasłonięty przez bandaż. • zdarte gardło (efekt: nienaturalna chrypa)
Bestia : Jednorożec - Nutella Azor von Lerłamerlę, Rabbi - Mozart, Nekro - Laien.
Artefakt : Uniwersalny Kluczyk.
FUNKCJE : Kundel administracji; Mistrz Gry; Naczelnik Misji; Strażnik Elementu Otchłani; Uzupełnianie spisu rang specjalnych.

Misja Gilberta: God, save the Queen. Empty
PisanieTemat: Re: Misja Gilberta: God, save the Queen.   Misja Gilberta: God, save the Queen. EmptySro Lip 31, 2013 8:29 pm


Serio, więcej nie trzeba mówić w tym temacie.
Uznajmy, że już po prostu szedł, w pewnym momencie przeczesując palcami włosy i odgarniając je ze zmęczonej twarzy. Dokładnie w momencie, w którym noga drugi raz wywinęła mu psikusa (co za wredna małpa, będzie trzeba amputować), chciał pstryknąć palcami zapalając sobie samodzielne światło. Niestety. Nie zdążył, a gdy już w coś wdepnął, całkowicie o tym zapomniał. I dobrze. Widocznie to gówno, które przykleiło mu się do buta wykazało podobną chęć i wyręczyło go.
Tylko czemu było takie niemiłe?
On tu z pacyfistycznym podejściem, dyplomata od siedmiu boleści, a ta mu piaskiem w oczy? Skrzywił się, wyraźnie niezadowolony, ale równie łaskawy, bo postanowił się cofnąć i nie deptać dłużej ledwo co zbudzonego dziewczęcia.
Jestem tu, bo ktoś naprawdę mnie nienawidzi – sprostował.
W gwoli ścisłości nie przypominał sobie, żeby... rany. Więc o to chodziło w tych idiotycznych napisach na ścianach? A on miał cichą nadzieję, że to coś o wiele mniej problematycznego. Że ktoś się wygłupiał, ćwiczył kaligrafię... serio, cokolwiek, byle nie kolejne kłopoty.
W dodatku ta baba była jakaś dziwna.
Lubię zaczynać od tyłu – dodał po chwili, rozkładając ręce na boki. No tak, pedale. Ciebie interesują praktycznie tylko cudze tyły. – Ogólnie często całujesz podłogę, czy tylko dzisiaj miałaś na to ochotę? I czekaj, po kolei. Huczy mi w głowie. Jedno pytanie naraz, śpiąca Królewno. Nie jestem księciem. Straciłem koronę wieki temu. Poza tym nie mam pojęcia o jaką księżniczkę chodzi i na dłuższą metę w ogóle mnie to nie interesuje. Mam wrażenie, że znalazłem się tu przypadkiem i że ten przypadek powinien być jak najszybciej naprawiony. „Ta cała księżniczka” niech ratuje się sama. Nikt nie kazał jej wpadać w łapska smoka. Którędy do wyjścia? Wyjdę przed dziewiątą? Obym nie musiał wracać po kolejnym lodowym kurewstwie.
Ostatnie zdanie syknął już do siebie, mimowolnie zerkając na bok. Oczywiście mowy nie było, aby to dostrzegł, ale wiadomo na co najchętniej by patrzył. I naprawdę zaczynało mu się robić zimno. Co jak nabawi się wilka?
Powrót do góry Go down
Go??
Gość




Misja Gilberta: God, save the Queen. Empty
PisanieTemat: Re: Misja Gilberta: God, save the Queen.   Misja Gilberta: God, save the Queen. EmptyCzw Sie 01, 2013 7:42 pm

Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylGRuda wykazywała brak jakiejkolwiek chęci do współpracy, uśmiechając się pod nosem ni to z zadowolenia, że ktoś ją nareszcie odwiedził, ni to z niechęci do marudnego gościa. Czerwona brew powędrowała ku górze, a z ust wydobyło się zrezygnowane westchnięcie. Jakoś nie uśmiechało jej się oprowadzanie jegomościa po całym tym syfie, który znała aż za dobrze.
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylG
Chyba sam nie wiesz, po co tu jesteś. – Twarz dziewczyny wykrzywiła się w marudnym grymasie, słysząc szczekającego ciągle Gilberta, który był niemiłosiernie pyskaty wobec nieznajomej osoby. Leia zmrużyła ślepia, mierząc go srogim spojrzeniem. Gdzieś w tle znów zagrzmiało, chłód nasilał się coraz bardziej i bardziej, a gdzieś ze stropu zaczęła kapać woda. W wiadomościach nie było nic o burzach, prawda? Dziewczyna tupnęła nogą, okazując swoje wielkie zdenerwowanie. Zacisnąwszy palce na rączce wcześniej zapalonej lampy, zaś drugą ręką łapiąc Wilka za nadgarstek, ruszyła w głąb jaskini, spoglądając przez ramię z miną mówiącą “tędy, wkurwiający dupku”. Na dworze ponownie zagrzmiało, a głośny dźwięk rozniósł się po korytarzach łomotem. Na dodatek padało, a strop mocniej i mocniej się rozpływał.
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylG
Możesz mi mówić Leia. “Ta cała księżniczka” czy, jak niektórzy mówią, Princessa to dziewczyna, którą ktoś zamknął w wieży. Zakładam, że trafiłeś tu w ten sam sposób, co wszyscy – zgarnięto cię z ulicy i wrzucono nie wiadomo gdzie. Zadziwia mnie tylko to, że zazwyczaj tą jaskinią wszyscy wychodzą. Jesteś jakimś hipsterem od siedmiu boleści? – Prychnęła, puszczając go w końcu, a lampką oświetlając pionową ścianę. Przez dziurę w stropie, może cztery metry nad nim, można było dostrzec niebo zasnute szarymi chmurami, a do środka wpadały krople deszczu. Ściana była cała śliska, a z góry zwisała czerwona lina z kilkoma węzłami. Leia uśmiechnęła się gorzko, patrząc na chłopaka nieprzychylnie.
Misja Gilberta: God, save the Queen. GbylG
To jest wyjście. Musisz wspiąć się po tej cholernej ścianie. Chyba że masz w zanadrzu jakieś zdolonści i latasz jak pieprzona wróżka. Zabawnie by było. W takim wypadku bierzesz mnie ze sobą. – Dłonią poklepała zimny i mokry kamień, z wyczekującą miną wpatrując się w Gilberta. Więc? Bierzesz ten tobołek ze sobą czy zostawiasz w dole i lecisz na własną odpowiedzialność?
Powrót do góry Go down
Czarny Wilk
Nieudany Eksperyment

Czarny Wilk


Male Dołączył : 04/04/2013
Liczba postów : 2332
AKATSUKI : Zastępca; dowódca patroli.
Wzrost i waga : 158 cm. na ledwo 35 kg.
Partner : The truth is you could slit my throat. And with my one last gasping breath. I'd apologize for bleeding on your shirt...
~ wasza pieprzona wysokość.

Aktualny wygląd : PatrolMisja Akatsuki (nielegalny kontrahent)See you in hellDaylight's EndCatch me if You canSalon
Ekwipunek : Klucz do domu Takanoriego.
Inne : RelacjeKontaktObrażenia • Malinki na ciele. Dużo malinek. Taki dalmatyńczyk pod ubraniem. • Ślad po kłach na szyi, aktualnie zasłonięty przez bandaż. • zdarte gardło (efekt: nienaturalna chrypa)
Bestia : Jednorożec - Nutella Azor von Lerłamerlę, Rabbi - Mozart, Nekro - Laien.
Artefakt : Uniwersalny Kluczyk.
FUNKCJE : Kundel administracji; Mistrz Gry; Naczelnik Misji; Strażnik Elementu Otchłani; Uzupełnianie spisu rang specjalnych.

Misja Gilberta: God, save the Queen. Empty
PisanieTemat: Re: Misja Gilberta: God, save the Queen.   Misja Gilberta: God, save the Queen. EmptyPią Sie 02, 2013 1:06 am

Wpatrywał się w nią intensywnie. Dziwna była. „Chyba sam nie wiesz, po co tu jesteś”. I taka bystra! Mimo nieco niedbałego podejścia do sprawy... o dziwo, serio zaczynał się denerwować. Był gdzieś, gdzie nie wie nikt, o nieznanym czasie i powodzie. Było mu zimno w dolne partie ciała, bolało go lewe ramię i głowa. Dostał czymś przez łeb? Chwila... walczył z kimś? Nie. To raczej by zapamiętał. Zwykle pamiętał twarze osób, które chciały mu przestawić nos na tył głowy. Więc? Co tym razem zbabrał, żeby go tak karano?
„Nawet nie przeszło ci przez myśl, że możesz być niewinny... co?”
Prychnięcie wyrwało mu się tylko w myślach. To prawda. Nigdy by nie brał tego wariantu pod uwagę. Tak samo jak nie brał pod uwagę tego, że może go zaskoczyć burza. Na trzaski i huki uszy zaczynały przylegać do czaszki, a jego usta mimowolnie zaciskały się w prostą linię. Drgnął nawet dwa razy, ledwo widocznie zresztą, a po plecach, niczym fala, przelał się dreszcz. Chciał już nawet coś powiedzieć, ale został zakuty w kajdanki i poprowadzony, więc zamiast słowa z ust wyrwało mu się zduszone „uhh”, gdy przesuwał nogę naprzód, aby nie przywitać podłogi w pozie rozgwiazdy. Gdy dziewczyna spojrzała na niego przez ramię, zdawał się całkowicie nieświadomy tego, że mogłaby być na niego zła. Przecież nie zachowywał się niegrzecznie, wcale nie bluźnił, nie próbował rozszarpać jej gardła, ani podeptać butem nóg — więc o co ona się tak złościła?
Um?
Zamrugał, a potem zacisnął zęby. Kolejny łomot na górze, kolejny moment, w którym sierść na ogonie jeży się, strosząc na wszystkie strony. Nawet nie potrafił zdławić w sobie pojedynczego warknięcia. Wyrwał też rękę z jej uścisku. Co ona sobie myślała? Że jak ją podeptał, to od razu są ze sobą na „ty”? Nieznana miłość? Uniósł wyżej głowę, prostując się jakby połknął kija, ale wciąż szedł za nią, bo... w gruncie rzeczy, nie pozostało mu teraz nic innego.
Niewiele też wciąż wiedział. Dziwna dziewczyna to Leia. I mógł tak do niej mówić. To już był jakiś plus sytuacji. Pozwoliła mu odpocząć i nie trudzić się nad wymyślaniem jej pseudonimu zastępczego, którym posługiwałby się, gdyby nie zechciała go jednak uraczyć tą wiedzą. Szkoda tylko, że zadawała straszny ogrom pytań. W końcu jednak zatrzymała się, wskazała mu wyjście i dała wybór. Trochę uraził go fragment z pieprzoną wróżką. Pieprzony może był, ale nie przypominał sobie, żeby co rano budził się, żeby strzepać miotłą pył z pościeli, bo jego skrzydełka kruszą się wspaniałym piaskiem. No i nie latał z żadną różdżką, nie był wzrostu kciuka i absolutnie nie miał zamiaru ubierać się w kwiaty, liście i temu podobne idiotyzmy.
Dobra, spokojnie. Nie jej wina. Gilbert. Po prostu pomyliła cię z wróżk...iem. Chłopak po tych słowach pochylił się do przodu, uginając kolana. Kucnął, wsparł się z przodu dłońmi i... wtedy właśnie jego twarz nagle obrosła futrem. Pysk wydłużył się, nos sczerniał, uszy osunęły się do tyłu. Słychać jeszcze było trzask, niby łamanie kości, gdy stawy przestawiały się w sprzeczne kierunki. No i skrzydła. Piękne, opierzone, mocarne. Wyłoniły się z grzbietu i zatrzepotały delikatnie, wciąż złożone. Jedyna człowiecza cecha jaka mu pozostała to oczy. Para różnobarwnych punkcików zerknęła bystro ku Leii, a on sam przestąpił niespokojnie z łapy na łapę, jakby nawet pod tą postacią popędzał dziewczynę. Ocenił nawet, że nie będzie się musiał martwić o siłę — nie wyglądała na specjalnie ciężką. Byle nie spadła i nie szarpała za bardzo za skórę.
Zaskomlał, wsuwając pysk pod jej rękę. Zimny nos musnął delikatnie wnętrze jej dłoni. Już tylko czekał, aż ta wsiądzie mu na grzbiet, on rozwinie skrzydła i zamachnie się nimi, wzbijając w powietrze i lecąc w górę.
Cóż, czas ruszać.
Powrót do góry Go down
Take
Niepohamowany Szał

Take


Dołączył : 03/04/2013
Liczba postów : 2307
GHOST : Zastępca
Godność : Takanori „Kitsune” Nishimura.
Wzrost i waga : 169 cm | 49 kilogramów.
Partner : I told you I`m gonna hold you down until you`re amazed, give it to you till you`re screaming my name, you stupid dog.
Pan/Sługa : - | Gilbert, Prawy, Mio, Leo, 7.
Znaki szczególne : Spaczenie emocjonalne. Szare, kocie oczy i wydłużone, mocne, zaostrzone, zwierzęce kły. Znaki w kanie wytatuowane wzdłuż linii kręgosłupa; duża blizna przecinająca klatkę piersiową. Kilka kolczyków w prawym uchu, a w lewym jeden. Wyraźna blizna pod lewym okiem, ciągnąca się od dolnej powieki do połowy policzka.
Aktualny wygląd : Daylight's End: klik; Nocna Republika (Shetani): klik; misje: klik; Think you're a dragon slayer: klik.
Ekwipunek : Zapalniczka benzynowa, paczka czekoladowych papierosów, w kaburze czarny rewolwer ASG z pełnym magazynkiem (6 naboi), komórka, pieniądze i scyzoryk.
Inne : Niezrównoważony psychicznie skurwiel. I ma widoczną malinkę na szyi...?
Obrażenia : Rozdarty, opatrzony lewy bok; liczne zadrapania na ciele, szczególnie na plecach (czyli good sex, bo Gilbert).
Bestia : Feniks ‒ Andromeda; Reikon ‒ Ryu.
FUNKCJE : Administracyjny Skurwiel; Mistrz Gry; Strażnik Elementu Otchłani.

Misja Gilberta: God, save the Queen. Empty
PisanieTemat: Re: Misja Gilberta: God, save the Queen.   Misja Gilberta: God, save the Queen. EmptyWto Sie 13, 2013 9:04 am

Lotte się skasowała...
Zamykam i przenoszę.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Misja Gilberta: God, save the Queen. Empty
PisanieTemat: Re: Misja Gilberta: God, save the Queen.   Misja Gilberta: God, save the Queen. Empty

Powrót do góry Go down
 
Misja Gilberta: God, save the Queen.
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Zawieszone misje-
Skocz do:  
_______________________